Wiele osób zastanawia się, dlaczego groomerzy nie pozwalają klientom zostawać z psami. Przecież podobno nie mają nic do ukrycia.
W tym artykule wyjaśnimy czym jest to spowodowane.
Główne przyczyny wypraszania właściciela z pracowni to:
⚠️ Rozpraszanie groomera
⚠️ Większy stres dla psa
⚠️ Zwiększenie ryzyka skaleczenia
⚠️ Utrudnienie współpracy i nawiązania więzi
⚠️ Niechęć do dzielenia się zdobytą wiedzą
Teraz wszystkie te punkty wyjaśnimy.
Klientowi, który zostaje w salonie ciężko będzie siedzieć/stać przy groomerzy przez +/- 2h bez słowa A rozmawiając rozprasza zarówno psa (który się cieszy, że właściciel do niego coś mówi) jak i groomera (a skupienie jest niezbędne przy pracy z psem), przez co czas trwania wizyty się wydłuża...A przecież chcemy żeby nasz pies jak najszybciej opuścił salon, by szybciej skończył się jego stres związany z pielęgnacją. Dodatkowo wiele osób nie lubi jak ktoś im patrzy na ręce, stresują się tym, a pies doskonale stres wyczuwa. Nie wie co jest jego przyczyną, ale również zaczyna się denerwować i jest coraz mniej chętny do współpracy. Im bardziej pies bryka, tym bardziej właściciel będzie zniesmaczony, a groomer zestresowany.... Koło się zamyka...
Właściciele często myślą, że zostając z psem uspokajają go swoją obecnością. Niestety jest zupełnie inaczej. Zabiegi pielęgnacyjne z reguły nie są na liście 10 ulubionych zajęć naszego psa. Nie rozumie on więc dlaczego jakaś obca osoba robi rzeczy, których on nie lubi a jego ukochany właściciel, stoi, patrzy i... nie reaguje. Pies będzie robił wszystko żeby zwrócić na siebie uwagę właściciela. Żeby go w końcu zabrał z tej nieprzyjemnej dla niego sytuacji (mało który pies jest fanem obcinania pazurków, czy suszenia). Będzie chciał żeby właściciel go pogłaskał, a im bliżej będzie właściciel tym bardziej będzie na to liczył (bo już tak blisko... jeszcze tylko troszkę.. i już chyc i będzie na rękach u pańci!). A im częściej właściciel będzie podchodził tym trudniej groomerow będzie uspokoić psa. A do strzyżenia pies musi stać spokojnie, nie może tuptać, kręcić się czy siadać. Dodatkowo, normalnym jest, że właściciel również odczuwa stres związany z pielęgnacją jego swojego psa, pies nie wie czym ten adres jest spowodowany, ale czuje to i również zacznie się denerwować... To wszystko nie tylko utrudnia lub wręcz uniemożliwia wykonanie dokładnej, starannej fryzury, wydłuża jej czas, ale przede wszystkim powoduje ryzyko.
Ryzyko skaleczenia. Tak, narzędzia którymi pracujemy są naprawdę BARDZO ostre. To nie są nożyczki do papieru ani sprzęt dostępny w marketach. To najwyższej klasy stopy metali, dzięki którym nożyce są precyzyjne, ostre i trwałe. W końcu nie możemy wysyłać ich co tydzień do ostrzenia. Cięcia wykonujemy często przy samej skórze (kiedy obcinany włosy na uszach, przy oczach czy przy opuszkach łap. Wystarczy jeden fałszywy ruch i może dojść do tragedii. Oczywiście jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo psa, dzięki doświadczeniu wiele sytuacji niebezpicznych potrafimy uniknąć, ale nie jesteśmy w stanie przewidzieć kiedy klient zrobi jakiś dziwny ruch, wyda dziwny dźwięk, kichnie czy zadzwoni mu telefon (którego dźwięk pies doskonale zna)... Pies się ruszy, my go skaleczymy i czyja wtedy będzie wina? Nam również (albo przede wszystkim nam...) zależy, żeby pies z naszego salonu wyszedł cały i zdrowy, w pięknej fryzurce i z merdającym ogonkiem.
Aby pies dobrze czuł się w naszym salonie musi nas poznać i zaprzyjaźnić się z nami. Nie będzie to łatwe, gdy właściciel będzie w zasięgu wzroku (słuchu czy nosa). Zawsze "przegramy" z właścicielem. Nie tylko nim nie jesteśmy, ale jeszcze robimy wszystkie TE RZECZY. Zwróćcie uwagę jak zachowują się małe dzieci kiedy są np. na kursie tańca czy jazdy na nartach. Kiedy rodzic jest blisko ciężko instruktorom o uwagę dzieci. Oni również proszą aby nie pokazywać się dzieciom w trakcie zajęć...
Dlatego też tak ważne jest, aby nie zmieniać salonu z wizyty na wizytę. Dla nas, ludzi, obojętne jest do jakiego zakładu fryzjerskiego się udamy. Dla psa nie. Każdy ma swój system pracy, czego innego wymaga od psa. Dodatkowo pies potrzebuje czuć się bezpiecznie, znać i lubić daną osobę. Niektórym psom wystarczy do tego jedna wizyta, inne potrzebują więcej czasu. Zmieniając im co chwilę salony (a bo szybszy termin, a bo promocja, a bo to w tamtym pani krzywo patrzy czy zwróciła uwagę o kołtuny...) nie dajemy możliwości oswojenia się z sytuacją i generujemy niepotrzebny stres.
Podsumowując nam po prostu chodzi o dobro psa. O jego komfort i bezpieczeństwo. A nie o robienie komuś na złość czy ukrywanie czegoś. Oczywiście od każdej reguły są wyjątki i może się zdarzyć, że dany pies nie będzie reagował na obecność właściciela (choć nadal mało właścicieli zna sygnały uspokajające i błędnie interpretują niektóre zachowania ich pupili...) lub wręcz z jakichś przyczyn taka obecność będzie niezbędna.